I tym sposobem stałam się właścicielką Singer Featherweight 221K1. Maszyna faktycznie jest mała i lekka, wyprodukowana przed rokiem 1950 w Szkocji. A co najważniejsze - działa wspaniale (co prawda po małej regulacji przez mechanika - też miłośnika starych maszyn do szycia). Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć
w domu Singera, ale przerażało mnie to, że są duże i ciężkie i zajmują dużo miejsca. A ta jest dla mnie
w sam raz. Do tego ma zgrabny futerał do przechowywania. Dziękuję, Edytko:)
Okazało się też, że jest w sieci mnóstwo blogów i forów na temat tego typu maszyn do szycia. Praktycznie można znaleźć prawie wszystkie informacje. Ciekawe jest to, że istnieje tyle osób, które wymieniają się swoimi doświadczeniami na temat tego typu maszyn. Tak więc ostatnie dni upłynęły mi na czyszczeniu, smarowaniu i próbowaniu nowej - starej maszyny. Podobno maszyna jest antykiem, kiedy osiągnie wiek powyżej 100 lat, więc mojej jeszcze trochę brakuje ale i tak jest vintage i tym, co bardzo chciałam mieć.
Pozdrowienia dla wszystkich moich gości, miłego tygodnia życzę:)